Obecny sezon Premier League obfituje w wiele zaskoczeń. Jednym z największych jest aktualna pozycja Evertonu. Widmo spadku zajrzało drużynie The Toffees głęboko w oczy jak nigdy wcześniej. Na odpowiedź czy spadną z ligi, musimy jeszcze trochę poczekać. W międzyczasie przypomnijmy sobie „za dobre” drużyny, którym nie udało się uciec spod topora i w spektakularny sposób opuściły angielską elitę.

Everton znajduje się w tej elicie nieprzerwanie od 1954 roku. Drużyna z miasta Beatlesów jest liderem, jeśli chodzi o spędzenie największej liczby sezonów w najwyższej klasie rozgrywkowej w Anglii. Obecna kampania jest 119 sezonem wśród najlepszych i 67 z rzędu.

Dziś Everton ma cztery punkty przewagi nad strefą spadkową i dwa zaległe mecze. Nie brzmi to najgorzej, lecz zespół Franka Lamparda trzęsie kolanami jak dziecko przed wizytą u dentysty i co kolejkę zerka na wyniki trzech ostatnich drużyn. Wygrana z Manchesterem United bez wątpienia poprawiła nastroje na Goodison. Ku lepszemu morale i pokazaniu, że nie byliby jedyni można przypomnieć przypadki innych ekip, których spadek był jak hiszpańska inkwizycja, a jednak udało im się tego dokonać. 

Legendy też spadają z piedestału

Takim mianem trzeba nazwać Briana Clougha. Dwa Puchary Europy, mistrzostwo Anglii, cztery puchary ligowe i kolejne 15 lat gry na najwyższym szczeblu. Zasług Anglika dla Nottingham nie da się opisać w kilku zdaniach, ale dzisiaj nie na tym się skupiamy. Po zakończeniu sezonu na 8. miejscu Forest bez obaw wchodzili w inaugurację nowego tworu, jakim była Premier League. Pomimo pokonania Liverpoolu w pierwszej kolejce, kampania 1992/93 okazała się jednym wielkim rozczarowaniem. Sześć kolejnych spotkań to same porażki. Pomóc miała sprzedaż gwiazd w postaci Teddy’ego Sheringhama i Desa Walkera, ale na nic się to nie zdało. Nottingham przez cały rok praktycznie nie opuściło strefy spadkowej i po rozegraniu ostatniej kolejki skończyło jako czerwona latarnia ligi.

Wynikom nie pomogły również konflikty wewnątrz drużyny. Mówiąc dokładniej, konflikt menedżera ze Stuartem Pearcem. Był to też ostatni taniec na ławce trenerskiej Briana Clougha. Śp. reprezentant Anglii miał wcześniej jeszcze jeden niechlubny epizod w Leeds, w którym spędził zaledwie 44 dni na ławce trenerskiej.

W całej historii Nottingham spadało jeszcze dwa razy. Ostatni miał miejsce w 1999 roku. Od tego momentu nie udało im się wrócić do Premier League i zwiedzają niższe szczeble angielskiej piłki.

Upadek mistrza

Zajęcie 6. miejsca w rozgrywkach 1997/98 sprawiło, że ekipa Blackburn Rovers ze spokojem przygotowywała się do rozpoczęcia sezonu 1998/99. Pierwsze lata nowo utworzonej Premier League były naznaczone sukcesami Rovers. Czwarte, drugie i pierwsze miejsce w trzech pierwszych kampaniach. Do przedstawionego dzisiaj spadku tylko raz uplasowali się poniżej 7. lokaty. Wracając do pechowego sezonu, rozgrywki 98/99 rozpoczynali z ogromnym zastrzykiem finansowym. 35 milionów funtów wydane na m.in. Jasona McAteera, Kevina Daviesa i Lee Carsleya miało zagwarantować grę w europejskich pucharach. Przygoda na arenie międzynarodowej skończyła się na pierwszej rundzie i pojedynku z francuskim Lyonem. Jako ciekawostkę warto dodać, że w pierwszym meczu zwycięską bramkę dla Olympique zdobył Jacek Bąk.

Odpadnięcie z późniejszym ćwierćfinalistą było tylko początkiem tragedii. Pomimo takich nazwisk w składzie jak Tim Flowers, Chris Sutton czy obecności Roya Hodgsona na ławce, przez wszystkie kolejki tułali się w okolicach czerwonej strefy. Menedżera zresztą zwolniono w grudniu, a na jego miejsce przyszedł Brian Kidd. I on nie pomógł. Blackburn wygrało zaledwie jeden z ostatnich 14 meczów i skończył sezon na przedostatnim miejscu. Do dziś jest to jedyny przypadek, w którym mistrz Premier League spadł z ligi.

Roztrzaskany młot

Fani filmów Marvela pewnie doskonale kojarzą moment, w którym Hela miażdży Mjolnir i zamienia go w drobny pył. Być może nie aż tak tragiczna sytuacja, ale metaforycznie podobna miała miejsce w sezonie 2002/03 na Boleyn Ground. Joe Cole, Michael Carrick, Jermaine Defoe, Paolo Di Canio i Glen Johnson, te nazwiska nie wystarczyły, żeby zapewnić West Hamowi utrzymanie. 4 punkty w trzech pierwszych starciach jeszcze nic nie zwiastowały, lecz 14 meczów bez zwycięstwa w okresie od października do stycznia otworzyło szeroko drzwi do spadku. 

Niemalże cały sezon prowadził Glenn Roeder. Z powodu wykrycia guza mózgu na 3 ostatnie kolejki zastąpił go Trevor Brooking. Nowa miotła zdobyła 7 punktów, wygrywając z Chelsea i Manchesterem City i kończąc rozgrywki remisem z Birmingham. Do bezpiecznego miejsca zabrakło dwóch oczek. Dla wszystkich było niewiarygodnie, jak zespół z takimi nazwiskami mógł zanotować taki rezultat. 

Ten zespół powinien z łatwością walczyć o pierwszą szóstkę – do dziś wciąż jest tajemnicą, jak spadliśmy – powiedział zawodnik tamtej drużyny Don Hutchinson.

Mimo fatalnego okresu na przełomie roku, West Ham nie okazał się najgorszą drużyną ówczesnego sezonu. Za nimi znalazły się West Brom (26 pkt.) i Sunderland (19 pkt.). Młoty zajęły finalnie 18. miejsce z 42 oczkami na koncie. Jest to najwięcej punktów drużyny, która spadła z Premier League w historii. 

Długie pożegnanie 

16-letnia rozłąka z gronem najlepszych zaczęła się właśnie w sezonie 2003/04. Leeds kilka lat wcześniej święciło tryumfy na arenie międzynarodowej, grając przez pięć kolejnych lat w europejskich pucharach. Perłą w koronie było dotarcie do półfinału Ligi Mistrzów w 2001 roku i odpadnięcie z Valencią. Ligowe problemy jednak zaczęły się już w sezonie 2002/03. To wtedy Pawie zajęły 15. pozycję, kończą z pięcioma punktami więcej od wcześniej wspomnianego West Hamu.

Następna kampania rozpoczęła się spektakularnie źle. 9 porażek w pierwszych 13 meczach. W 12. serii gier Leeds dostało łomot 6:1 od Portsmouth, co zdecydowało o losie Petera Reida. Nowym trenerem został Eddie Gray i przez krótką chwilę sytuacja wygląda nieco lepiej. 9 punktów w pięciu meczach to najlepsza seria w całym sezonie. Ostatecznie na nic się to nie zdało. Od października nie wysunęli nosa poza ostatnią trójkę i ramię w ramię z Wolverhampton i Leicester żegnają angielską elitę. Zwrot „ramię w ramię” nie jest użyty tu przypadkowo, wszystkie te drużyny skończyły z taką samą liczbą punktów – 33. Taka sytuacja w historii ligi przydarzyła się tylko raz.

O późniejszych problemach i kolejnych degradacjach można pisać godzinami i może przyjdzie na to czas kiedy indziej. W tym momencie zadajmy sobie inne pytanie. Kto grał wówczas na Elland Road? A chociażby James Milner, Alan Smih, Paul Robinson czy Mark Viduka. Tak jak już zostało wspomniane, powrót zajął Leeds 16 lat, a fani świętowali to wydarzenie śpiewająco.

12 wzmocnień i fiasko

Aston Villa na najwyższym szczeblu ligowym znajdowała się nieprzerwanie od 1975 roku. Ta znakomita passa trwała do roku 2016. Przed rozpoczęciem kampanii 2015/16 The Villans wydali blisko 50 milionów funtów na wzmocnienia w postaci 12 graczy. Wśród nich na Villa Park przyszły takie nazwiska jak Idrissa Gueye, Joleon Lescott, Jordan Ayew i Adama Traore. Menedżerem drużyny był Tim Sherwood, który rok wcześniej uratował zespół przed spadkiem, kończąc 3 punkty nad strefą spadkową.

W następnym sezonie już nie udało mu się tego powtórzyć. Po zdobyciu czterech punktów w pierwszych dziesięciu meczach Sherwood został zwolniony. W jego miejsce zatrudniono Remiego Grade’a, ale nie odmieniło to sytuacji. Aston Villa zaliczyła passę 11 porażek z rzędu i zakończyła rozgrywki z marnymi 17 punktami.

Do powyższych ekip można dodać Stoke z sezonu 2017/18 czy Newcastle i gorzkie pożegnanie w 2009 roku. I bez nich to zestawienie drużyn jest wystarczająco okazałe. Everton na pewno nie chce w tym sezonie dołączyć do tego grona, jakkolwiek szacowne by ono nie było.