Liverpool zgodnie z planem pokonał wczoraj Benfikę 3:1, torując sobie drogę do półfinału Ligi Mistrzów. Poza błędem Konate, The Reds kontrolowali przebieg spotkania i tak naprawdę nie dali większych szans Portugalczykom. 

Drużyna Kloppa nie mogła kontrolować jednak jednego – zachowania kibiców Benfiki. Ci w trakcie meczu wrzucali przedmioty na boisko, a jednym z ich celów był Andy Robertson. Szkot żartował później sobie ze zbulwersowanych sympatyków drużyny z Lizbony.

Nasiliło się to szczególnie w ostatnich minutach meczu. Przedmioty leciały w kierunku Robertsona, gdy ten wykonywał rzut rożny. „Kibice” Benfiki nie oszczędzili również Luisa Diaza i jego kolegów, którzy wspólnie cieszyli się po trzecim golu dla The Reds. Jeden z przedmiotów trafił w Kolumbijczyka.

Andy Robertson po meczu zażartował z takiego zachowania kibiców, choć w żadnym stopniu tego nie pochwala.

Sporo zapalniczek poleciało w moim kierunku – może to pomoże im rzucić palenie. Trzeba wyciągać jakieś pozytywy. Widzieliśmy ich dużo, ale na szczęście tylko leciały blisko mnie, a żadna mnie nie trafiła.

Jest ciężko, gdy jest końcówka meczu, a kibice są sfrustrowani, mimo to nie powinni rzucać przedmiotami na boisko. To może kogoś zranić. Po prostu chciałem wykonać rzut rożny i uciec stamtąd tak szybko, jak to możliwe.

Liverpool rewanż z Benfiką zagra 13 kwietnia. Robertson uważa, że mimo dobrego wyniku, to nadal bardzo ważny mecz. Zaznacza jednak, że tym razem na trybunach zasiądą głównie kibice The Reds i to ułatwi im zadanie.